Jan Swół
Hipotezę wysuwa się, stawia. Hipoteza to przypuszczenie oparte na przewidywaniach człowieka, wymagające sprawdzenia, mająca na celu odkrycie nieznanych zjawisk lub praw, przebiegu znanych zdarzeń lub ich braku. Na podstawie hipotezy snuje się przewidywania, które sprawdza się doświadczalne według założeń badacza. My stawiając hipotezę, że zatrzymanie uczniów – sprawców kradzieży broni – nastąpiło w innych okolicznościach niż opisał to Władysław Strumski, wykorzystywać będziemy różne informacje, wiedzę i logikę. Podążając śladami zbrodni z kwietnia 1943 r., hipotezy ułatwią nam poznanie przebiegu tych tragicznych zdarzeń. Na temat prowokacji w Sokole są różne wersje. Lecz prawda jest tylko jedna.
Zgodnie z zapowiedzią…
Rozważymy na wstępie, czy plan niemieckiej prowokacji w Sokole zakładał, zatrzymanie uczniów na gorącym uczynku kradzieży broni? Pytanie ma uzasadnienie przy założeniu, że Mieczysław Bochniewicz współpracował z służbami okupanta zwalczającymi polskie konspiracyjne podziemie. Uzupełnijmy założenie, że mógł współpracować ze służbami zajmującymi się przestępczością kryminalną. Nie wiemy, czy to co Antoni Stańko nazywa dywersją (sabotażem), wiosną 1943 r. niemieckie organy ścigania nie kwalifikowały jako zachowania o charakterze kryminalnym[1]. Bierzmy także pod uwagę, że żadne służby policyjne i specjalne (wywiad, kontrwywiad) na świecie, nie chwalą się pozyskanymi do współpracy osobami. Wręcz przeciwnie, ukrywają takie źródła, podejmując różne przedsięwzięcia w celu ich ochrony[2]. Zdrajcy i konfidenci w Dębicy pozyskani do współpracy i wykorzystywani w pracy operacyjnej, nie byli wyjątkiem – byli chronieni. Dlatego tak trudno jest do dzisiaj wyjaśnić wiele zdarzeń oraz ich okoliczności, a zwłaszcza rolę kolaborantów[3]. Zasadę tajności działań operacyjnych musimy brać pod uwagę, także podejmując próbę weryfikacji drugiej już hipotezy.
Po przyjętych założeniach (M. Bochniewicz agentem; jednocześnie członkiem „zbrojnej grupy” lub mającej z nią bezpośredni kontakt) podejmijmy próbę opracowania własnego planu prowokacji. Istnienie takiego planu w 1943 r. uzasadniają ustalenia opisane przez W. Strumskiego, a także A. Stańko. Drugi z nich (i nie tylko) pisze, że w okresie okupacji każda zdobycz wojskowa była niezwykle cenna. „Jeżeli akcje takie udawały się, to dzięki zimnej krwi i inteligencji żołnierzy, którzy je wykonywali, a przede wszystkim dzięki wyjątkowemu szczęściu”[4]. Przytacza szereg przykładów, w tym czternastoletniego „Jopka” z Pilzna, „który zdobył 19 sztuk różnej broni, kilka tysięcy sztuk amunicji, 48 granatów oraz 8 apteczek polowych z nie strzeżonych aut i doraźnych magazynów niemieckich w Pilźnie”[5].
Działania ukierunkowane na zdobycie broni podejmowane były także w Dębicy, o czym pisze A. Stańko na podstawie własnych ustaleń. Te zuchwałe (brawurowe) kradzieże musiały skierować zainteresowanie niemieckich władz okupacyjnych na informacje, komu ta broń oraz amunicja były potrzebne. W jaki sposób skradzione mienie trafiało do organizacji podziemnej AK.
Prostym i skutecznym rozwiązaniem jest zaplanowanie zasadzki. Celem „naszej” zasadzki jest ujęcie osoby, w kontrolowanych przez nas okolicznościach, miejscu i czasie. Taka miała miejsce, według ustaleń W. Strumskiego. Czy zatrzymanie musiało nastąpić właśnie w tym miejscu?
Zakładając taki scenariusz, dekonspirujemy osobę (agenta, konfidenta) i w przyszłości z jej pomocy nie skorzystamy. Czy można taki sam efekt uzyskać w inny sposób? Właśnie nasz plan, ma to zakładać, tzn. zatrzymanie uczniów już po kradzieży. Na zewnątrz, a nawet w znacznej odległości od miejsca kradzieży. Poruszanie się w mieście w trójkę z bronią też wydaje się niebezpieczne. Przekazanie jej komuś innemu, celem przewiezienia do miejsca ukrycia, może być częścią naszego planu. Przyjmijmy najprostsze rozwiązanie. Nasze hipotetyczne założenie, przewidywać będzie rozproszenie się uczniów w terenie, po opuszczeniu budynku. W ten sposób chronimy naszego „prowokatora”.
Zakładany rozwój sytuacji obarczony jest wadą, jeżeli celem prowokacji ma być (było) dotarcie do struktur organizacji podziemnej. W. Strumski oraz A. Stańko piszą, że Niemcom niezwykle trudno było uzyskać informacje od osób aresztowanych. Stosowany w działalności konspiracji system dwójkowy[6] był przemyślanym oraz efektywnym sposobem ochraniania innych osób, działających w strukturach konspiracyjnych. Nie pomagały nawet akty okrucieństwa stosowane w trakcie śledztw. Czy ustalenia A. Stańko zbliżają nas do prawdy – mając na uwadze niemiecką prowokację?
Co ustalił Antoni Stańko?
Informacje zawarte w książkach (1984, 1990) obejmują zagadnienia związane z działalnością konspiracyjną(część I) oraz opis działań po ogłoszeniu akcji „Burza” w lipcu 1944 na terenie obwodu dębickiego (część II). Z drugiej części wykorzystane zostaną m.in. biogramy żołnierzy mających związek z prowokacją w Sokole. Wykorzystane zostaną te ustalenia A. Stańko, które mają związek z przedmiotem naszego zainteresowania, albo są istotnymi wiadomościami, o których warto wiedzieć, gdyż ukazują pełniejszy obraz zdarzeń towarzyszących okolicznościom kradzieży broni.
Ogólnie o ustaleniach A. Stańko należy powiedzieć, że to gigantyczna praca włożona w udokumentowanie działalności AK w powiecie dębickim[7]. Swoje ustalenia opisuje jednak bez odwołania się do źródeł (osób, dokumentów). Z tego powodu nie możemy ich weryfikować bezpośrednio. Ustalenia, które mają odzwierciedlenie w książce, bądź formułowane na ich podstawie oceny i opinie, podawane będą weryfikacji, w oparciu o inne źródła. Znamy już okoliczności aresztowania uczniów podczas kradzieży broni opisane przez W. Strumskiego oraz treść jego zeznań złożonych w śledztwie. Ustalenia A. Stańko wzbogacą naszą dotychczasową wiedzę. Krytyczna ocena tych ustaleń jest uzasadniona również przyjętą hipotezą, która będzie weryfikowana w tym artykule.
Ustalenia opisane piórem A. Stańko przyjąć jednak należy bez uprzedzeń. Kiedy pojawiają się wątpliwości – staną się przedmiotem naszego zainteresowania. Miejmy na uwadze, że nikt, nigdy nie miał i nie ma monopolu na wiedzę. Dlatego warto podnosić wątpliwości. Wiedza kryminalistyczna będzie naszym sprzymierzeńcem ułatwiającym rekonstrukcję zdarzeń bądź ich fragmentów.
Konspiracja i ustalenia z tym związane
W Dębicy we wrześniu 1939 r. powstała tajna organizacja polityczno-wojskowa Służba Zwycięstwu Polski której członkowie podjęli konspiracyjną działalność przeciwko okupantowi. W nocy z 26/27 kwietnia 1940 r. w Dębicy nastąpiły aresztowania jej członków. Od aresztowanych Jana A. Towarnickiego i Mariana Skwiruta, oraz aresztowanego (7 maja) Piotra Klamuta — pomimo stosowania wobec nich tortur, gestapo nie dodarło do innych członków. W jakich okolicznościach zostali zdekonspirowani nie wiadomo[8]. Do domów nie powrócili. Gestapo poszukiwało również kpt. Zygmunta Leyko oraz ppor. Wojciecha Wójcika, którzy na czas powiadomieni zdołali zbiec[9].
Po aresztowaniach w Dębicy i Rzeszowie, Niemcy ustalili, że na terenie Rzeszowszczyzny działa organizacja wojskowa[10]. W latach 1941 – 1942 jednostki szkieletowe, zostały uzupełnione do stanów bojowych. Był to okres wytężonych prac organizacyjnych oraz doboru odpowiednich ludzi. Przyjęto zasadę, że każdy dowódca był upoważniony do przyjmowania w szeregi AK nowych członków, którzy wchodzili w skład jego oddziału. „Społeczeństwo naszego powiatu garnęło się do szeregów AK. Jak zwykle prym dzierżyła młodzież, która opanowana gorączką czynu rwała się do walki, nie bacząc na niebezpieczeństwa. Z czasem napływ ochotników był tak duży, że musiano tworzyć jednostki rezerwowe, które miały uzupełnić luki w walczących oddziałach. Między wsią a miastem nie było różnicy. Młodzież wszędzie była jednakowa – gorąca i patriotyczna. Niemal każda wieś w powiecie dębickim posiadała swój pluton albo drużynę zdolną włączyć się do walki w każdej chwili”[11].
Trzy lata po wybuchu wojny (1942), „żołnierz konspiracyjny był odizolowany od reszty sił zbrojnych (AK uznana została za integralną część Polskich Sił Zbrojnych dopiero w 1944 r. — JS), zdany wyłącznie na samego siebie, na przypadek, na los szczęścia i nie mógł się czynnie temu (okrucieństwu – JS) przeciwstawić, bo nie każdy nosił broń”[12]. W tej nierównej walce, autor podkreśla determinację i odporność, oraz postawę moralną społeczeństwa powiatu dębickiego. Wiarę społeczeństwa w zwycięstwo, podtrzymywały zbrojne czyny żołnierza podziemia, likwidacja szpicli i konfidentów, strzyżenie kobiet okazujących względu Niemcom, prasa podziemna i pomyślnie wiadomości z frontów II wojny światowej[13].
Współpraca AK z ludnością cywilną
Autor pisze, że walka z wrogiem wymagała posiadania odpowiedniego zaplecza lokalowego. Wszystko cokolwiek działo się i mogło być zauważone przez obserwatora, musiało być ukryte przed wrogiem i najbliższym otoczeniem. Podziemna praca i walka Armii Krajowej wymagała udzielania pomocy ze strony społeczeństwa polskiego. A. Stańko pisze, że polskie społeczeństwo nie skąpiło tej pomocy oddziałom AK.
Zagadnienie współpracy ludności cywilnej z AK, powinno znaleźć się w naszym zainteresowaniu. Dlaczego? W książce którą wykorzystujemy jako źródło informacji, na siedmiu stronach wymienione są obiekty oraz nazwiska osób które je udostępniły. Także do jakich celów były one wykorzystywane oraz miejsce ich położenia.
W wykazie opracowanym przez A. Stańko, z nazwisk już nam znanych, jest ujęte mieszkanie Piotra Klamuta (melina, kontakty). W budynku poczty (ul. Ogrodowa) był ośrodek wywiadu, przejmowano korespondencję. „Powiatowy posterunek policji granatowej — kontakty, wywiad”[14]. Szkoła mechaniczna – kontakty, naprawa broni. W budynku sądu grodzkim w Pilźnie – podsłuch radiowy. W Małej wykorzystywano dla działalności AK:
- Dwór – magazyn broni, melina, kontakty,
- Plebania ks. Józefa Kuczka ‑melina, kontakty,
- Dom Motyków – melina, magazyn broni, kontakty,
- Dom Popielów — melina, kontakty,
- Mieszkanie Stanisława Stefki – melina, kontakty, magazyn,
- Dom Wójcików – melina, magazyn broni i sprzętu, kontakty, radio.
Wywiad i kontrwywiad
W okresie okupacji formy walki z okupantem (bierny opór, tajne nauczanie, prasa podziemna, sabotaż w przemyśle, sabotaż w rolnictwie, sabotaż w administracji) uzależnione były od informacji. W bezpośrednich walkach z okupantem z wykorzystaniem broni, informacja spełniała ważną rolę. Siecią wywiadu został pokryty cały powiat. Była to hierarchiczna struktura: Komenda Obwodu (wywiad ‑1+5, kontrwywiad — 1+?); każda placówka terenowa (1+4); każda jednostka organizacyjna, począwszy od plutonu wzwyż, dysponowała własnymi wywiadowcami.
W skład wywiadu Komendy Obwodu wchodzili: pchor. Stanisław Pilch (ps. „Jastrzębiec”) – jako szef wywiadu, Bolesław Dynowski (ps. „Żegota”), Karol Gągulski (ps. „Cichy”) oraz Eugeniusz Parys, Jan Gałkowski, Stanisław Kozak – których pseudonimów A. Stańko nie podał[15].
W zainteresowaniu wywiadu znalazły się wszystkie jednostki wojskowe nieprzyjaciela, urzędy, instytucje i przedsiębiorstwa. Ludźmi AK obstawiono wszystkie urzędy i agencje pocztowe. „W ten sposób zebrano poważny materiał dowodowy świadczący o zbrodniczej działalności przygodnych i etatowych szpicli współpracujących z okupantem”[16].
Do wywiadu wciągnięto policjantów granatowych (Banek, Choleryk), policjanta niemieckiego (Jaki z Wielopola), a ponadto Polaków służących w policji kryminalnej (Kripo). „Jak dalece wywiad AK zdolny był przeniknąć w ścisłe tajemnice wroga, świadczy o tym niemal całkowite rozszyfrowanie broni V‑2, którą Niemcy otaczali szczególną tajemnicą”[17].
Niestety, interesujących nas informacji wywiadowczych na temat M. Bochniewicza (jego rodziców) nie ma. Nie wynika także, że sprawa prowokacji była w zainteresowaniu wywiadu lub kontrwywiadu. Z tych ogólnych informacji nie wynika również, czy Soldatenheim (Dom Żołnierza) znalazł się w zainteresowaniu AK. Zagadnienie to od dawna jest przedmiotem zainteresowania autora artykułu. Efektem było natrafienie na wypowiedź jednego z dębickich historyków, że budynek Sokoła był dyskretnie obserwowany. Z jakimi efektami? Nie udało się poszerzyć tej informacji.
Jak istotne i przydatne mogą okazać się nawet szczątkowe informacje, zostanie wykazane na przykładzie. We wspomnieniach Stanisława Ożóga dyrektora szkoły handlowej w Dębicy zawarta jest informacja, że uczeń Antoni Pocica uciekł niemieckim żandarmom wyskakując przez okno[18]. Informacja ta została uprawdopodobniona dokumentami do których autor dotarł, dzięki życzliwej pomocy dyrektora Krzysztofa Góreckiego. Z zachowanej ewidencji obejmującej rok szkolny 1942/43 wynika, że Pocica po tej ucieczce, już do szkoły nie wrócił. Dotychczasowe ustalenia pozwalają zakładać, że zdarzenie takie miało miejsce ok. 3 miesiące przed rozstrzelaniem rodziny Wójcików oraz uczniów w dniu 11 kwietnia 1943 roku. Wśród nich wymieniany jest A. Pocica.
Prowokacja, okoliczności i skutki
Przybliżenie jej opisu poprzedzone musi być informacją, że A. Stańko nie koncentrował uwagi na prowokacji oraz jej przebiegu. Opis pojawia się jako uzupełnienie informacji, w jaki sposób oraz okolicznościach zdobywano broń i materiały wybuchowe. Lakoniczny opis (brak daty, miejsca) pozwala jedynie przypuszczać, że niektóre przypadki z kradzieży broni z samochodów mogły mieć miejsce w okolicy budynku Sokoła.
Na interesujący nas temat, autor napisał: „Niemcy postanowili sprowokować organizację do ujawnienia się. W tym celu posłużyli się podstępem, podkładając bezużyteczną broń, a pomógł im w tym volksdeutsch Bochniewicz, uczeń Szkoły Mechanicznej. Jeden karabin niekompletny bez zamka oraz kilka bagnetów pozostawili w Soldatenheimie (budynek Sokoła) na widocznym miejscu. Bochniewicz namówił swoich kolegów z ławy szkolnej, Zbigniewa Bartkowicza i Adama Ciurkota, do wyprawy po tę broń. Chłopcy zabrali przynętę i dostarczyli ją do Wójcików w Małej. W kilka dni potem Bochniewicz zjawił się w domu Wójcików w celach wywiadowczych, twierdząc, że jest »spalony« i musi uchodzić z Dębicy. Po zorientowaniu się w sytuacji, sprowadził na dom Wójcików niemiecką ekspedycję karną. Wśród Niemców rozpoznano Bochniewicza.
W nocy z 2 na 3 kwietnia 1943 r. Niemcy otoczyli szczelnym kordonem dom Wójcików i przez wysadzenie kolbami drzwi i okna wtargnęli do środka. Matkę, ojca, dwie córki i dwóch synów zakuli w kajdany i powieźli do Dębicy, a całe gospodarstwo spalili. Trzem synom Wójcika udało się uratować od zagłady dzięki przygotowanemu wcześniej podkopowi. Podziemnym przejściem, łączącym dom z sąsiednim wąwozem zdołali na czas zbiec.
W dniu 5 kwietnia 1943 r. Niemcy aresztowali Ciurkota i Bartkowicza oraz dalszych siedmiu członków AK, z których wszyscy byli uczniami. Po przesłuchaniach połączonych z biciem i torturami wszystkich aresztowanych zastrzelili na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 11 kwietnia1943 r. (…)
Jednemu z aresztowanych, Bartkowiczowi, udało się uniknąć śmierci. Kiedy rozebrany do naga oczekiwał w kolejce na śmierć z rąk żandarma niemieckiego Urbana, skorzystał z tego, że był skuty z Bronisławą Wójcik, zsunął kajdany z jej wąskiej ręki i wśród gradu kul uciekł z miejsca kaźni. Zmienił nazwisko i dokumenty i przetrwał okupację. Ogółem w tym dniu zginęło 14 osób”[19].
Co wynika z biogramów?
Antoni Stańko, w książce którą wykorzystujemy jako źródło do rekonstrukcji minionych zdarzeń, zamieścił informacje o 215 osobach – żołnierzach AK z Dębicy i okolic, którzy oddali swoje życie za wolność Polski. Jedni polegli z bronią w ręku, niektórzy wykonując powierzone im zadania bojowe. Dzięki ich nieugiętej woli i hartu ducha, AK mogła bez większych strat prowadzić walkę z wrogiem i zwycięsko przetrwać okupację. Zginęli, torując drogę do wolności i pokoju obecnym i przyszłym pokoleniom polskim[20]. W gronie walczących znajdują się osoby których śmierć, wg ustaleń autora książki, miała związek ze zdarzeniami które nas interesują oraz mogły mieć związek z osobą „prowokatora” M. Bochniewicza.
- Karol Boroński, uczeń gimnazjum w Dębicy, strzelec Placówki AK Dębica (dalej PAKD). Został ujęty wraz z grupą kolegów i rodziną Wójcików. Stracono go na cmentarzu żydowskim w Dębicy dnia 11 kwietnia 1943 r. W 1946 r. zwłoki ekshumowano na cmentarz parafialny w Dębicy, do zbiorowej mogiły.
- Adam Ciurkot „Lupa”, ur. w 1925 r. w Dębicy, uczeń Szkoły Mechanicznej w Dębicy (dalej SM), strzelec PAKD. Został aresztowany wraz z grupą swoich rówieśników na skutek denuncjacji i rozstrzelany na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 11 kwietnia 1943 r. Po wojnie ekshumowano zwłoki na cmentarz parafialny w Dębicy do zbiorowej mogiły.
- Bronisław Longosz lat około 17, zamieszkały w Dębicy, uczeń SM, uczeń tajnego nauczania „Kuźnica”. Aresztowany na skutek denuncjacji w dniu 5 kwietnia 1943 r. Został zamordowany przez żandarmerię niemiecką na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 11 kwietnia 1943 r. Po wyzwoleniu zwłoki ekshumowano i pochowano w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Mieczysław Michalik 16 kwietnia 1927 r., zamieszkały w Połomei, uczeń SM. Aresztowany na skutek denuncjacji volksdeutscha Bochniewicza został zamordowany przez Urbana w dniu 11 kwietnia 1943 r. na cmentarzu żydowskim w Dębicy. Po wyzwoleniu zwłoki ekshumowano i pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Bronisława Michalik żołnierz AK, została stracona na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 11 kwietnia 1943 r. w masowym mordzie młodzieży szkolnej należącej do AK. Po wojnie zwłoki ekshumowano i pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Lucjan Piotrowski 16 kwietnia 1927 w Połomei i tam zamieszkały, uczeń SM, żołnierz PAKD. Aresztowany w dniu 5 kwietnia 1943 r. z grupa młodzieży szkolnej, zginął zamordowany w zbiorowej egzekucji młodzieży szkolnej i rodziny Wójcików na cmentarzu żydowskim w Dębicy 11 kwietnia 1943 r. Po wojnie zwłoki ekshumowano i przeniesiono do wspólnej mogiły na cmentarzu parafialnym w Dębicy 11 kwietnia 1943 r. Po wojnie zwłoki ekshumowano i przeniesiono do wspólnej mogiły na cmentarza parafialny w Dębicy.
- Antoni Pocica lat 16, ur. i zam. w Podgrodziu, uczeń SM, strzelec PAKD. Został zamordowany na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 11 kwietnia 194r r. w tych samych okolicznościach co Lucjan Piotrowski. Po wojnie zwłoki ekshumowano i przeniesiono na cmentarz parafialny do zbiorowej mogiły.
- Mieczysław Rudziński lat 17, zam. w Dębicy, uczeń gimnazjum w Dębicy, strzelec PAKD. Aresztowany wskutek denuncjacji volksdeutscha Bochniewicza, został zamordowany na cmentarzu żydowskim w Dębicy dnia 11 kwietnia 1943 r. wraz z grupą kolegów szkolnych i całą rodziną Wójcików z Małej. Po wojnie zwłoki ekshumowano i pochowano n cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Tadeusz Tarnawski lat 17, strzelec PAKD, uczeń gimnazjum w Dębicy. Aresztowany w dniu 4 kwietnia 1943 r. na skutek denuncjacji volksdeutscha Bochniewicza, został zamordowany w dniu 11 kwietnia 1943 r. w czasie zbiorowej egzekucji na cmentarzu żydowskim w Dębicy. Po wojnie ekshumowany do wspólnej mogiły na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Józef Wójcik w 1888 r., zam. w Małej, rolnik, żołnierz AK. Cała jego rodzina odznaczała się gorącym patriotyzmem i wszyscy należeli do AK. W domu ukrywano broń, prasę konspiracyjną oraz „spalonych” żołnierzy AK. Zostali zadenuncjowani gestapo przez volksdeutscha Mieczysława Bochniewicza zamieszkałego w Dębicy. Nocą żandarmi i oddziały SS z Pustkowa otoczyli dom, aresztowali całą rodzinę i spalili gospodarstwo. Wójcików osadzono w więzieniu w Dębicy i torturami starano się wymusić zeznania, co się nie udało. W dniu 11 kwietnia 1943 r. żandarmi zamordowali wszystkich na cmentarzu żydowskim w Dębicy, wśród nich także Józefa Wójcika. Po wojnie zwłoki ekshumowano i przeniesiono na cmentarz parafialny w Dębicy do wspólnej mogiły.
- Helena Wójcik w 1890 r., żona Józefa, żołnierz plutonu AK „Mała” (dalej PAKM). Zginęła w tych samych okolicznościach co Józef Wójcik. Spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu w Dębicy.
- Wiktoria Wójcik w 1911 r., córka Józefa i Heleny, zam. w Małej, żołnierz PAKM. Została zamordowana w tych samych okolicznościach co jej ojciec Józef Wójcik. Spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu w Dębicy.
- Władysław Wójcik „Czułenko” ur. w 1921 r., syn Józefa i Heleny, zam. w Małej, uczeń tajnego nauczania „Kuźnica”. Strzelec PAKM, został zamordowany 11 kwietnia 1943 r. w tych samych okolicznościach co jego ojciec Józef Wójcik. Spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu w Dębicy.
- Bronisława Wójcik „Leszczyna” ur. w 1925 r., córka Józefa i Heleny, zam. w Małej, łącznik PSKM. Została zamordowana 11 kwietnia 1943 r. w tych samych okolicznościach co jej rodzice. Spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
- Stanisław Wójcik 1928 r., syn Józefa i Heleny, zam. w Małej, goniec PAKM. Zamordowany w dniu 11 kwietnia 1943 r. w tych samych okolicznościach co jego rodzice. Spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Dębicy.
Kilka uwag na marginesie
Do przedstawionego wykazu podnieść należy wątpliwości, gdyż ustalenia A. Stańki mogą zawierać błędne ustalenia. Przykładowo, skrócony odpis aktu zgonu (nr rej. 22/55) wydany przez USC w Dębicy dla potrzeb śledztwa Kpp 5/86, zawiera następujące informacje: Adam Ciurkot s. Jana i Marii zd. Wójcik, ur. 10.12.1924 r. w Dębicy, zmarł 5.04.1943 r. Niezgodność dotyczy roku urodzenia oraz daty śmierci.
Wykazany pod poz. 1. Karol Boroński, w ewidencji pochowanych w zbiorowej mogile 53 patriotów zastrzelonych w 1943 r. (ewidencja UM Dębica) ur. w 1924 r., (członek PPR GL, strzelec, ofiara terroru) poniósł śmierć 28 lipca 1943 r. W ewidencji o której wspomniano zawiera 23 nazwiska osób (ofiar terroru) których zgon miał nastąpić w dniu 11 kwietnia 1943 r. Wśród tych osób jest wymieniony Ciurkot Adam Tadeusz (poz. nr 2). W jakich okolicznościach zginęli pozostali? To także wymaga sprawdzenia.
W zeznaniu A. Stańko pojawi się Teofil Szewczyk, uczeń szkoły mechanicznej oraz jeden z członków grupy która miała dokonać kradzieży karabinu bez zamka oraz dwóch bagnetów. Wymieniany jest razem z innymi aresztowanymi uczniami. W ewidencji osób pochowanych w zbiorowej mogile na cmentarzu w Dębicy Teofil Szewczyk nie jest wymieniony. W ewidencji ujęty jest Antoni Szewczyk jako ofiara hitlerowskiego terroru, rozstrzelany 11 kwietnia 1943 r.[21]
Historyk i nauczyciel Piotr Boś, autor kroniki o historii Technikum Mechanicznego i Zasadniczej Szkole Zawodowej w Dębicy utrwalił zdarzenia, które łączyć należy z okupacyjną działalnością Tadeusza Tarnowskiego[22] (ur. 31.01.1924, byłego ucznia szkoły, pracownika fizycznego w Pustyni, a następnie pracującego przy układaniu kamienia na drodze), który wraz z kolegami ławy szkolnej, różnymi sposobami zdobywali broń, którą przechowywali w lesie obok strzelnicy. Uczestniczył w zebraniach które „odbywały się w niepokończonym domku ob. Szewczyka przy ul. Leśnej w Dębicy. Wszyscy członkowie organizacji zostali zdradzeni przez kolegę szkolnego Mieczysława Bochniewicza z Dębicy, który nasłany został przez gestapo. Wszyscy jednak zdążyli ujść cało przez okna, pozostawiając tylko właściciela, którego zabrali Niemcy i w nieludzki sposób torturowali. Właściciel tajnego mieszkania nie wytrzymał tortur, zdradził miejsca pracy i miejsca zamieszkania poszczególnych konspiratorów. Hitlerowcy zabrali wszystkich konspiratorów i osadzili w więzieniu w Dębicy. Przez trzy dniu byli trzymani o głodzie, aż w nocy z 1 na 2 kwietnia 1943 roku przeprowadzeni pod eskortą gestapo na cmentarz żydowski gdzie zostali rozstrzelani”[23].
We wspomnianej kronice jest informacja o zastrzeleniu Adama Tadeusza Ciurkota oraz Mieczysława Franciszka Michalika w dniu 11 kwietnia 1943 r. oraz pochowaniu ich we wspólnej mogile[24]. Informacje które wzbogaciły naszą wiedzę w tym zakresie, wymagają sprawdzenia. Są ku temu istotne przesłanki. W dokumentach IPN (IPN Rz 191/110) znajduje się protokół przesłuchania Wiktorii Longosz (matki Bronisława, poz. 3. biogramów). Z zeznań wynika, że syn został aresztowany w nocy 1 kwietnia 1943 r. Po jego aresztowaniu żołnierze udali się do Małej, gdzie aresztowano rodzinę Wójcików. Syna rozstrzelano 5 kwietnia 1943 r. Była obecna podczas ekshumacji. W grobie leżało 11 ciał tj. syn Bronisław, sześć osób z rodziny Wójcików oraz czterech chłopców z Dębicy.
Co wynika z zeznań A. Stańko?
Świadek przesłuchiwany został 27 listopada 1986 roku w Dębicy. Przed prokuratorem delegowanym do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie, złożył obszerne zeznania. Wynika z nich, że w okresie okupacji mieszkał w Dębicy. Należał także do organizacji podziemnej AK. Nie znał osobiście Mieczysława Bochniewicza. Po wojnie przez dwadzieścia lat zbierał materiały do książki pt. „Gdzie Karpat progi”. Opisana w niej została działalność organizacji AK na terenie Dębicy.
Gromadząc materiały do książki, poznał ludzi którzy opowiedzieli mu historię M. Bochniewicza. Podczas przesłuchania wymienił: Kazimierza Dudkiewicza, Wojciecha Wójcika, brata rozstrzelanego Adama Ciurkota – który w tym czasie przebywał w USA. O Bochniewiczu było głośno na terenie Dębicy, zwłaszcza w szeregach organizacji AK. Powszechnie mówiono („wszyscy”), że Bochniewicz jest konfidentem gestapo. Na skutek jego donosów poniosła śmierć cała rodzina Wójcików zamieszkała w Małej oraz chłopcy, uczniowie szkoły mechanicznej Adam Ciurkot, Teofil Szewczyk i inni.
Świadek zeznał że na ten sam temat w czasie okupacji mówił mu nieżyjący już komendant Obwodu AK kpt. Adam Lazarowicz. Z osób, które w dniu przesłuchania świadek pamiętał, wymienił jeszcze Stefana Wójcika (syna Józefa i Heleny) i Wojciecha Wójcika, który nie był członkiem rodziny. W okresie okupacji ukrywał się w gospodarstwie Wójcików w Małej[25].
Informacjami ze świadkiem dzielił się także nieżyjący Antoni Cwen. Był zastępcą komendanta Obwodu, a ponadto zajmował się tą sprawą rozstrzelania z ramienia organizacji. Z zeznań nie wynika jakiej treści ustaleniami (informacjami) dzielił się A. Cewn. Świadek zeznał, że w prywatnym archiwum posiada oświadczenie ostatniego z wymienionych rozmówców. Jego treść nie została przybliżona. Nie udało się ustalić, gdzie aktualnie znajduje się wspomniane archiwum A. Stańko.
Rozmowy przeprowadzone z różnymi kolegami, członkami organizacji AK, utwierdziły świadka w przekonaniu, że M. Bichniewicz był konfidentem. Jego osobę planował umieścić w książce, więc dokonywał dodatkowych ustaleń na jego temat. Bliżej nieokreślone osoby („oni”) fakt że był konfidentem potwierdziły. Jednym z pierwszych sygnałów o tym, że Bochniewicz jest konfidentem gestapo, było zdarzenie z lipca 1941 roku. Ul. Rzeszowską maszerowała kompania wojska niemieckiego z dworca kolejowego z Dębicy do Pustkowa, gdyż tam odbywała się koncentracja wojsk niemieckich. W budynku szkoły odbywały się lekcje. Okna sali lekcyjnej wychodziły na ul. Rzeszowską. Uwaga uczniów skierowana została na maszerujących żołnierzy. Inż. Stefan Baranowski, który prowadził wówczas lekcje, podszedł także do okna. Widząc niemieckich żołnierzy powiedział „idzie mięso na armaty”. Jednym z uczniów tej klasy był Bochniewicz. W dniu następnym, 3 lipca 1941 r. inż. S. Baranowski został aresztowany[26]. Wtedy jeszcze chłopcy nie orientowali się, że donos złożył M. Bochniewicz. Dopiero po fakcie zadenuncjowania kolegów i rodziny Wójcików – powiązano sprawę inż. Baranowskiego z Bochniewiczem.
Z zeznań świadka wynika, że uczniowie (których nazwisk nie podaje), należeli do Armii Krajowej. Świadek zastrzegł, że nie ma wiedzy czy byli oni członkami Szarych Szeregów. Uczniowie – członkowie AK — chodzili koło Domu Żołnierza, gdzie zatrzymywali się niemieccy żołnierze. Stały tam również samochody w których była broń i amunicja. Ich zamiarem było zdobyć broń i amunicję na potrzeby organizacji. W grupie młodzieży byli: Teofil Szewczyk, Adam Ciurkot, Antoni Pocica, Tadeusz Tarnawski i inni. Był również M. Bochniewicz. Raz udało im się zdobyć karabin bez zamka i dwa bagnety. Broń ta została zawieziona furmanką przez Bochniewicza, Bartkowicza i Ciurkota do wsi Mała, w celu jej przechowania. Adam Ciurkot był spokrewniony z rodziną Wójcików i tam też została ukryta broń. Po nocy spędzonej u Wójcików, powrócili do Dębicy.
Zeznań A. Stańko ciąg dalszy
Po kilku dniach Bochniewicz powiedział do swoich kolegów, że w domu żołnierza w szafkach znajduje się broń i łatwo ją będzie zdobyć dla organizacji. Chłopcy udali się tam i zostali zatrzymani przez gestapo. Po zaprotokołowaniu tego oświadczenia, z zapisu w protokole („prostuję”) wynika, że świadek wycofuje zeznanie. Następnie oświadcza: „Ja wiem tylko o tym, że jeden raz poszli po broń i wtedy nie zostali zatrzymani, tylko udali się jak wyżej zeznawałem do rodziny Wójcików”[27].
Według zeznań A. Stańko, po kilku dniach Bochniewicz sam udał się do Wójcików w Małej. Mówił, że „jest spalony” z powodu zdarzenia z bronią i prosił o przenocowanie go. W dniu następnym opuścił dom Wójcików. W nocy tego samego dnia (2/3 kwietnia 1943- JS) gestapo otoczyło dom Wójcików i aresztowało rodzinę. Dwóm synom Antoniemu i Franciszkowi oraz przebywającemu u nich Wojciechowi Wójcikowi udało się uniknąć aresztowania. Opuścili dom, wykorzystując podziemny podkop (tunel) wykonany w tym celu. Rodzina została aresztowana, dom i zabudowania gospodarcze niemieccy żołnierze podpalili.
W dniu 11 kwietnia 1943 r., na cmentarzy żydowskim w Dębicy rozstrzelani zostali: matka Helena Wójcik i jej mąż Józef oraz ich dzieci, Wiktoria, Bronisława, Stanisław, Julian Władysław Wójcik. Wśród aresztowanych byli również: Mieczysław Michalik, Bronisława Michalik, Bronisław Longosz, Tadeusz Tarnawski, Lucjan Piotrowski, Antoni Pocica, Adam Ciurkot, Teofil Szewczyk, Mieczysław Rudziński, Kazimierz Kamiński, Andrzej Orzechowski i Zbigniew Bartkowicz. W jakich okolicznościach nastąpiły aresztowania i kiedy, świadek nie wypowiadał się. Nie został o to również zapytany.
A. Stańko oświadczył, że nie wie czy wówczas (w chwili kradzieży karabinu bez zamka – JS) razem z nimi był M. Bochniewicz. „Wszyscy ci chłopcy razem z rodziną Wójcików zostali rozstrzelani na cmentarzu żydowskim w Dębicy w dniu 13 kwietnia 1943 r. Jedynie Zbigniewowi Bartkowiczowi udało się w czasie tej egzekucji zbiec”. Niezgodność daty rozstrzelania (13.04.1943) oraz liczba osób aresztowanych i rozstrzelanych, nie znalazła się w zainteresowaniu prokuratora który przesłuchiwał świadka. Po tej uwadze, można przejść do przybliżenia pozostałej części zeznań.
Świadek okoliczności ucieczki B. Bartkowicza nie opisywał tak szczegółowo i barwnie, jak uczynił to Władysław Strumski[28]. W treści protokołu zawarta jest informacja, że jedyny świadek interesujących nas zdarzeń ukrywał się aż do wyzwolenia. Po powrocie do domu, po upływie około dwóch lat zmarł na gruźlicę[29]. Inną informacją z którą spotkał się świadek, jest taka, że po tej masowej egzekucji, M. Bochniewicz, ubrał mundur Hitlerjugend i oficjalnie chodził w nim ulicami Dębicy. „Wiadomo było powszechnie, że składając donos na swoich kolegów i rodzinę Wójcików Bochniewicz »zasłużył się« u Niemców i przyjęli go oni w swoje szeregi”.
Cytowane stwierdzenie nie odnosi się do faktu, lecz jest to opinia świadka. Poprzedza ona interesującą informację, że w 1943 roku wywiad AK zdobył listę Volsdeutschów zamieszkałych na terenie powiatu dębickiego i na tej liście znajdowało się również nazwisko M. Bochniewicza. Listę tę zdobyto ze starostwa. Prokurator nie uznał za stosowne informację tę pogłębić. Za taką potrzebą przemawiała okoliczność, że tej treści informacja, nie znalazła się w książce A. Stańko, którą wydana została w 1984 r.
A. Stańko zeznał także, „że egzekucją na cmentarzu żydowskim, krytycznego dnia kierował Niemiec o nazwisku Urban. On osobiście strzelał do aresztowanych. Był on żandarmem w stopniu sierżanta. (…) Był to znany kat, działający na terenie Dębicy i ja zbierałem informacje na temat jego osoby. Rozstrzelał on osobiście około 1000 osób. Między innymi rozstrzelał 573 Żydów przy okazji likwidacji getta w Dębicy. Rozstrzelał ich na terenie lasu w Wolicy. Dziś znajduje się tam zbiorowa mogiła rozstrzelanych”. Źródła na podstawie którego ustalił, że Urban strzelał do aresztowanych, świadek nie przybliżył. Prokurator natomiast nie dociekał tego.
Na początku lat siedemdziesiątych ub. wieku, świadek był przesłuchiwany w Rzeszowie, w śledztwie dotyczącym zbrodni popełnionych przez żandarma Urbana. Nie wie, czy odbył się jego proces. Z krótkiej informacji, nie wynika, czy składając wówczas zeznania, wspominał o M. Bochniewiczu. Przesłuchanie kończy oświadczenie świadka, że więcej informacji nie posiada.
Poszlaki i co dalej?
Internetowy Słownik języka polskiego PWN słowo „poszlaka” przybliża w dwóch znaczeniach: w pierwszym kiedy mamy na myśli fakt, względnie przesłankę przemawiającą za określoną interpretacją jakiegoś zjawiska, jakiejś sytuacji. W drugim odnoszącym się do postępowania karnego, wówczas poszlaka odnosi się do okoliczności przemawiającej na niekorzyść oskarżonego, niebędąca jednak bezpośrednim dowodem jego winy[30].
W postępowaniach karnych kwestia winy za zbrodnię lub występek, oparta na dowodach poszlakowych oceniana jest najpierw przez prokuratora, a po wniesieniu aktu oskarżenia przez właściwy sąd. Czym jest poszlaka i dowód poszlakowy? W rozumieniu potocznym oraz literaturze przyjmuje się, że to taki dowód pośredni, który prowadzi do udowodnienia faktu głównego. „Dowód poszlakowy to wzajemne zharmonizowanie poszlak, istnienie związku przyczynowego pomiędzy poszczególnymi poszlakami oraz istnienie związku przyczynowego pomiędzy poszlakami i faktem głównym, czyli dowodzonym w procesie”[31].
W oparciu o literaturę, orzecznictwo sądowe oraz doświadczenia praktyki możemy mówić, że w procesie poszlakowym udowadniamy inne okoliczności, a z ich prawdziwości wysuwamy wniosek co do prawdziwości okoliczności, która miała być udowodniona. W dyskusjach naukowych i publicystycznych można spotkać opinie, że proces poszlakowy to taki, w którym nie ma świadków naocznych, a głownie operuje się dowodami rzeczowymi (np. ślady, dokumenty)[32].
Na podstawie ustaleń A. Stańko oraz jego zeznań jako świadka, możemy mówić, że podejmując próbę weryfikacji przyjętej wersji, odnoszącej się do okoliczności kradzieży broni, nie dysponujemy (jak na razie) relacjami bezpośrednich świadków interesujących nas zdarzeń. Brak jest również dowodów rzeczowych. „O zgodności ustaleń z rzeczywistym przebiegiem zdarzenia nie świadczy więc sama wielość poszlak, ale logicznie powiązanie całokształtu tych poszlak wykluczające realnie inne wersje zdarzenia”[33].
Istnienia innych wersji przebiegu zdarzeń nie można wykluczyć. Idąc śladami zbrodni należy poszukiwać innych źródeł i oceniać ich przydatność do rekonstrukcji interesujących nas zdarzeń. Uwidacznia się potrzeba wykorzystania informacji osób, które były bezpośrednimi świadkami zdarzeń. Należy brać pod uwagę materiały zgromadzone w zasobach IPN oraz informacje zawarte w tych dokumentach. Wynika z nich, że już w grudniu 1944 r. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Ropczycach był zainteresowany Mieczysławem oraz jego matką Teofilą Bochniewicz. Z przesłuchania T. Bochniewicz zachował się protokół. W śledztwie prowadzonym w 1946 r., przedmiotem zainteresowania Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckiej w Polsce Okręg rzeszowski były aresztowania i rozstrzelania ludności polskiej gromady Brzeziny pow. Dębica. W ramach tego śledztwa przesłuchiwana była Wiktoria Longosz, matka Bronisława.
Z czynności operacyjnych Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Dębicy, podejmowanych w latach 1953–1964 zachowały się dokumenty (IPN-Rz- 070/202), które zawierają informacje przydatne dla podejmowanej przez nas próby rekonstrukcji zdarzeń. Mogą być przydatne także przy weryfikacji informacji, które przyjęte zostały jako odpowiadające prawdzie, bądź takich które uznano na niewiarygodne bądź nieistotne.
Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie prowadziła śledztwa Ds.2/69 oraz S. 1/81. Postępowania przedmiotowo związane były z tragicznymi wydarzeniami, zakończonymi pozbawieniem życia kilkunastu osób. W drugim ze śledztw (S.1/81) pojawiło się nazwisko Mieczysława Bochniewicza, bez bliższego jego udziału w zbrodni. Z urzędowego pisma wynika, że w śledztwie Ds.2/69 przesłuchany został Jakub Pocica, który podał okoliczności śmierci syna Antoniego.
Wymienione źródła należy wykorzystać jak również treść zeznań świadków przesłuchanych w śledztwie Kpp 5/86, jeżeli chcemy dokonywać poprawnych ustaleń oraz zobiektywizowanych ocen. Wersja prowokacji przyjęta na podstawie ustaleń A. Stanko, nie wyeliminowało wersji W. Strumskiego, który pisał o zatrzymaniu członków grupy bojowej na gorącym uczynku kradzieży. Jednocześnie okoliczności kradzieży opisane przez A. Stańko, nie są przekonywujące na tyle, żeby nie brać pod uwagę ustalń dokonanych przez Piotra Bosia. Z treści kroniki wynika, że wersja iż niemiecka prowokacja miała miejsce w 3‑letniej Publicznej Szkole Rzemieślniczej dla Mechaników w Dębicy powinna podlegać weryfikacji. CDN.
Przypisy:
[1] AK uznana została za integralną część Polskich Sił Zbrojnych dopiero w 1944 r.
[2] A. Zasieczny, Zdrajcy, donosiciele, konfidenci w okupowanej Polsce 1939–1945, BELLONA, Warszawa 2016, s.30, także E. Draister, Szpieg Stalina, przeł. J. Kabat, AMF, Warszawa 2014; P. Kołakowski, A. Krzak, Sprawa majora Jerzego Sosnowskiego, Demarat, Warszawa 2015, oraz wiedza autora ugruntowana praktyką.
[3] T. A. Zasieczny, Zdrajcy…, wyd. cyt., s. 30.
[4] A. Stańko, Gdzie Karpat progi..,wyd. cyt., s. 78–79.
[5] Tamże, s. 79.
[6] Więcej na ten temat, zob. wspomnienia Władysława Dzierży [w:] Monografia dębickiego „Mechanika”, ZSZ nr 1, Dębica 2009, s. 251–252.
[7] Celem tej pracy – pisze we wstępie – jest możliwie wierne odtworzenie przebiegu zdarzeń historycznych, dotyczących Armii Krajowej w powiecie dębickim w okresie okupacji niemieckiej. Zob. A. Stańko, Gdzie Karpat progi… Armia Krajowa w powiecie dębickim, Inst. Wyd. Pax, Warszawa 1984, s. 5.
[8] Gabriel Brzęk pisze, że A. Towarnicki został aresztowany w 1940 roku „za sprawą konfidenta Szmaciarza”. Piotra Klamuta wskazał także. Autor nie podaje źródła, na podstawie którego dokonał takich ustaleń. Zob. G. Brzęk, Tajna oświata cywilna i wojskowa w Rzeszowskiem i Dębickiem w mrokach hitlerowskiej okupacji, TN w Rzeszowie, Rzeszów 1988, s. 52.
[9][9] Nie jest to ścisła informacja. Na ten temat poznamy niebawem relację W. Wójcika. Jest on jednym z bezpośrednich świadków aresztowania rodziny Wójcików z Małej w nocy 2/3 kwietnia 1943 r.
[10] A. Stańko, Gdzie Karpat progi..,wyd. cyt., s. 12–13.
[11] Tamże, s. 14–15.
[12] Tamże, s. 17–18.
[13] Tamże, s. 18.
[14] Tamże, s. 37. Dalsze informacje z tego samego źródła, o ile z treści nie będzie wynikało inaczej.
[15] Tamże, s. 124.
[16] A. Stańko, Gdzie Karpat progi… Armia Krajowa w powiecie dębickim, wyd. II., Inst. Wyd. Pax, Warszawa 1990, s. 125.
[17] Tamże, s. 124.
[18] S. Ożóg, Niepoprawiona klasówka, [w:] 80 lecie Zespołu Szkół Ekonomicznych im. Janusza Korczaka w Dębicy (1936–2026), red. G. Auguścik, ZSE w Dębicy, Dębica 2016, s. 137.
[19] Tamże, s. 95.
[20] Także, s. 315.
[21] Pochowani- Dębica – mogiła zbiorowa Polaków – ofiar terroru https://mpn.rzeszow.uw.gov.pl/?post_type=buried&buried_resting_place=debica-mogila-zbiorowa-polakow-ofiar-terroru&p=10000&s, dostęp 2.06.2025.
[22] Prawdopodobnie chodzi o Tadeusza Tarnawskiego.
[23] P. Boś, Kronika Technikum Mechanicznego i Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Dębicy, rękopis, skan w zbiorach autor, s. 64–65.
[24] Tamże, s. 65–66.
[25] Okres okupacji, działalność w AK oraz inne wspomnienia osobiste W. Wójcik opisał w książce pt. Zapach dymu wyd. w 1992 r. Do niektórych zdarzeń w niej opisanych nastąpi nawiązanie w innym miejscu publikacji.
[26] W książce pt. Monografia dębickiego »Mechanika«, (2009) autorzy dokonali nieco innych ustaleń. Inż. Józef Stefan Baranowski – nauczyciel matematyki, fizyki, rysunku, w miejscu publicznym powiedział, że: „Niemcy zostaną zmiażdżeni przez Armię Radziecką”. Został aresztowany 17.04.1941 r. i zamordowany pod koniec grudnia tego samego roku w Oświęcimiu. Zob. Monografia dębickiego „Mechanika”, pr. zb., ZSZ nr 1 w Dębicy, Dębica 2009, s.26. Miesiąc aresztowania (17.04.1941) prawdopodobnie jest błędnie podany. Piotr Boś, na którego kronikę powołują się autorzy monografii, pisze (s.58–59) że inż. Józef Stefan Baranowski ur. 22.08.1898 r., jako wykładowca w szkole pracował od 1.11.1939 r. do 17.07.1941 r. tj. do czasu aresztowania. Przytoczona wypowiedź „Niemcy … itd.” miała mieć miejsce podczas lekcji.
[27] Cytowane zdanie oraz następne ujęte w cudzysłów pochodzą z protokołu przesłuchania świadka A. Stańko w śledztwie sygn. akt Kpp 5/86.
[28] W. Strumski, Zdrada, przedruk w art. „Po śladach zbrodni. Zdrada”, https://zeszytydebickie.pl/aktualnosci/ (26.04.2025). W tej części zeznań można także mówić o braku zainteresowania przesłuchującego prokuratora, okolicznościami ucieczki, ustalonymi przez świadka, względnie brakiem zainteresowania świadka tymi okolicznościami.
[29] Informację o chorobie Z. Bartkowicza zawiera protokół z posiedzenia Komisji Klasowej, klas III‑A i III‑B odbytego w dniu 14 lipca 1942 r. (3‑letniej Publicznej Szkoły Rzemieślniczej dla Mechaników w Dębicy) Z jego treścią zapoznał się autor w toku prowadzonych badań. Z protokołu wynika m.in. że z klasy III‑A, Zb. Bartkowicz nie był klasyfikowany z powodu choroby.
[30] https://sjp.pwn.pl/sjp/poszlaka;2506061.html, dostęp 27.05.2025 r.
[31] E. Gruza, M. Goc, J. Moszczyński, Kryminalistyka czyli o współczesnych metodach dowodzenia. Zagadnienia prawne, Wolters Kluwer, Warszawa 2020, s. 89.
[32] Tamże.
[33] T. Grzegorczyk, J. Tylman, Polskie postępowanie karne, Wyd. Praw. LexisNexis, Warszawa 2005, s. 421.