Menu close

Po śladach zbrodni. Zdrada

Jan Swół

Rozstrzelanie rodzi­ny Wójcików z Małej oraz uczniów szko­ły mecha­nicz­nej w Dębicy w dniu 11 kwiet­nia 1943 r., to wyda­rze­nia, któ­re cią­gle budzą zain­te­re­so­wa­nie. Są ku temu powo­dy. Poznamy je w tym oraz kolej­nych arty­ku­łach. Podstawą usta­leń będą o wspo­mnie­nia bez­po­śred­nich świad­ków, mate­ria­ły z zaso­bów archi­wal­nych IPN, opra­co­wa­nia książ­ko­we oraz arty­ku­ły nawią­zu­ją­ce do tych zda­rzeń. Po śla­dach tej zbrod­ni posta­no­wił pójść autor, któ­ry w bada­niach histo­rycz­nych wyko­rzy­stu­je wie­dzę kry­mi­na­li­stycz­ną. Ściślej mówiąc kry­mi­na­li­stycz­ne zasa­dy poszu­ki­wa­nia źró­deł infor­ma­cji oraz ich wery­fi­ka­cji, przy wyko­rzy­sta­niu tej­że wie­dzy. Zapraszam do podró­ży w czas minio­ny.

Niemiecka pro­wo­ka­cja. Czy w Sokole?

Powrót do zda­rzeń popeł­nio­nych ponad osiem­dzie­siąt lat temu jest dzia­ła­niem zamie­rzo­nym przez auto­ra. Kilka lat temu w Roczniku Muzeum Regionalnego w Dębicy (Tom VI 2021) uka­zał sią arty­kuł na ten sam temat[1]. W arty­ku­le tym, z uwa­gi na wie­le wąt­pli­wo­ści któ­re zro­dzi­ły się w toku ana­li­zy mate­ria­łów, przy­ję­to hipo­te­zę nie­praw­do­po­dob­ną. W oce­nie auto­rów koniecz­ną oraz wyma­ga­ją­cą spraw­dze­nia. Zamierzano ją wery­fi­ko­wać, przy wyko­rzy­sta­niu doku­men­tów zgro­ma­dzo­nych w Instytucie Pamięci Narodowej oraz w innych dostęp­nych źró­dłach.

Stawiając taką hipo­te­zę zało­żo­no, że roz­wój zda­rzeń skut­ku­ją­cych zamor­do­wa­niem kil­ku­na­stu osób przez przed­sta­wi­cie­li hitle­row­skie­go oku­pan­ta, mógł prze­bie­gać ina­czej ani­że­li przed­sta­wia­no je w róż­nych opra­co­wa­niach. Przyjmując taką hipo­te­zę, okre­ślo­no jej cel tj. odkry­cie nie­zna­nych dotąd źró­deł infor­ma­cji, któ­re nale­ży uwzględ­niać, doko­nu­jąc kolej­nej pró­by rekon­struk­cji tych dra­ma­tycz­nych wyda­rzeń. Autorzy arty­ku­łu („Powrót do zbrod­ni”) mie­li tak­że na uwa­dze sprzecz­no­ści w usta­le­niach Antoniego Stańki oraz Władysława Strumskiego, na temat prze­bie­gu nie­miec­kiej pro­wo­ka­cji[2]. Drugi z auto­rów w publi­ka­cjach (1985 i 1990) kon­se­kwent­nie utrzy­mu­je, że noc­na wypra­wa po broń do budyn­ku dębic­kie­go Sokoła – wów­czas Soldatenheim – zakoń­czy­ła się zatrzy­ma­niem uczniów na gorą­cym uczyn­ku jej kra­dzie­ży[3].

 

Budynek Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Dębicy. Skan ze zbio­rów DZH

W tym miej­scu wska­za­ne jest krót­kie nawią­za­nie do usta­leń zwią­za­nych z pro­wo­ka­cją. A. Stańko oraz W. Strumski cho­ciaż odmien­nie opi­sy­wa­li inte­re­su­ją­ce nas wyda­rze­nia, nie usto­sun­ko­wa­li się sami do róż­nych wer­sji prze­bie­gu kra­dzie­ży. Czyżby nie wie­dzie­li o odmien­nych usta­le­niach? Ale nie czas jesz­cze na pyta­nia oraz wąt­pli­wo­ści. Należy pod­kre­ślić zgod­no­ści miej­sca, w tym zna­cze­niu, że nie­miec­ka pro­wo­ka­cji, swój począ­tek mia­ła w budyn­ku daw­ne­go Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Dębicy. Jeżeli weź­mie­my pod uwa­gę infor­ma­cje Piotra Bosia zawar­te w tek­ście kro­ni­ki szkol­nej z 1966 roku, pozna­my uza­sad­nie­nie dla wąt­pli­wo­ści (Czy w Sokole?)[4]. Tenże pisze: „Niemcy nasy­ci­li szko­łę wywia­dow­ca­mi lecz pod­ziem­na orga­ni­za­cja szyb­ko roz­po­zna­ła ich i ostrze­gła przed nimi swych człon­ków. Wówczas hitle­row­cy ucie­kli się do pod­stę­pu. Zaopatrzono w broń ucznia Bochniewicza z pole­ce­niem, by ten dostar­czył ją orga­ni­za­cji pod­ziem­nej. Bochniewicz roz­po­znaw­szy kil­ku człon­ków orga­ni­za­cji wydał ich Niemcom”[5]. Więcej o usta­le­niach P. Bosia dowie­my się nie­ba­wem.

W okre­sie oku­pa­cji budy­nek towa­rzy­stwa gim­na­stycz­ne­go wyko­rzy­sty­wa­ny był jako Dom Niemieckiego Żołnierza. Pracował tam Mieczysław Bochniewicz – któ­ry dono­sił Niemcom[6]. Próbę rekon­struk­cji zda­rzeń zwią­za­nych z kra­dzie­żą bro­ni w Sokole pod­jął Ryszard Pajura (2022). W tym celu korzy­stał z infor­ma­cji znaj­du­ją­cych się w książ­kach, arty­ku­łach oraz mate­ria­łach IPN. W następ­stwie pod­ję­tych dzia­łań usta­lił m.in., że kra­dzież mia­ła miej­sce w Sokole, do któ­re­go chłop­cy (Adam Ciurkot, Mieczysław Rudziński, Teofil Szewczyk, Tadeusz Tarnawski) zakra­dli się nocą. Otworzyli sza­fę z kara­bi­na­mi, a z poko­ju obok napa­dli na nich nie­miec­cy funk­cjo­na­riu­sze, gdyż to była zasadz­ka[7]. Ustalenie R. Pajury nie eli­mi­nu­je wąt­pli­wo­ści, a nawet rodzi kolej­ne. To subiek­tyw­na oce­na do któ­rej pod­cho­dzić nale­ży kry­tycz­nie. Być może, po zapo­zna­niu się z arty­ku­łem W. Strumskiego, poja­wią się jesz­cze inne, na któ­re będzie­my poszu­ki­wać logicz­nej odpo­wie­dzi.

Krótko o soko­lim budyn­ku

Na grun­tach daro­wa­nych Polskiemu Towarzystwu Gimnastycznemu „Sokół” w Dębicy w 1910 roku przez hra­biów Raczyńskich, z ini­cja­ty­wy pre­ze­sa PTG prof. Stanisława Wiśniewskiego, powstał ogród w tym samym roku. W 1913 roku ukoń­czo­na zosta­ła budo­wa budyn­ku[8]. Na fron­to­wej jego ścia­nie, od ówcze­snej ul. Wilusza jesz­cze w okre­sie oku­pa­cji wid­niał nazwa budyn­ku „Sokół”. Szczyt ścia­ny wień­czył kamien­ny sokół. Na pod­sta­wie zacho­wa­nych map oraz szki­ców[9], wia­do­mo na jakich dział­kach usy­tu­owa­ny był ogród i budy­nek towa­rzy­stwa gim­na­stycz­ne­go. Na szki­cu wyko­na­nym przez auto­ra, kolo­rem czer­wo­nym zazna­czo­no gra­ni­ce dzia­łek wraz z opi­sem. Duża dział­ka z obiek­tem ozna­czo­nym nr 1 (obrys budyn­ku Sokół), to teren sta­no­wią­cy kie­dyś wła­sność towa­rzy­stwa gim­na­stycz­ne­go. W bez­po­śred­nim sąsiedz­twie znaj­do­wa­ła się dział­ka Haliny Klimaszewskiej na któ­rej stał dom (ozna­czo­ny nr 2). Na mniej­szej dział­ce (pomię­dzy budyn­ka­mi nr 2 i 3) zor­ga­ni­zo­wa­ny był par­king dla pojaz­dów któ­ry­mi podró­żo­wa­li nie­miec­cy żoł­nie­rze. Nie uda­ło się auto­ro­wi usta­lić, czy dział­ki (grun­ty) sta­no­wią­ce wła­sność towa­rzy­stwa gim­na­stycz­ne­go były ogro­dzo­ne. Dla póź­niej­szych roz­wa­żań infor­ma­cja ta wyda­je się być istot­na. Na zdję­ciu lot­ni­czym wyko­na­nym w 1944 roku moż­na ziden­ty­fi­ko­wać zadrze­wio­ny teren par­ku oraz samo­cho­dy na tere­nie par­kin­gu.

 

Fragment zdję­cia lot­ni­cze­go Dębicy z 1944 r. na któ­rym utrwa­lo­no m.in. zadrze­wio­ny teren par­ku oraz kil­ka­na­ście pojaz­dów na par­kin­gu. Źródło: Archiwum DZH

 

Szkic poglą­do­wo-sytu­acyj­ny par­ku, budyn­ku i par­kin­gu. Opracowanie auto­ra na pod­sta­wie posia­da­nych infor­ma­cji oraz doku­men­ta­cji poda­nej w przy­pi­sie nr 9

 

Do tej pory nie wia­do­mo kto zapro­jek­to­wał soko­li budy­nek oraz jak wyglą­dał roz­kład pomiesz­czeń wewnątrz budyn­ku. Obrysy budyn­ku utrwa­lo­ne na map­kach wska­zu­ją, że budy­nek był prze­bu­do­wy­wa­ny, a obrys zmie­niał kształt. Z okre­su mię­dzy­wo­jen­ne­go autor dys­po­nu­je dwo­ma zdję­cia­mi, któ­re pozwa­la­ją na ogól­ną orien­ta­cję, jak budy­nek wyglą­dał od stro­ny zachod­niej (od tylu). W 1934 roku w tej czę­ści dział­ki była tra­wa. Boisko do gry w siat­ków­kę musia­ło zostać urzą­dzo­ne w póź­niej­szym okre­sie.

Dokumentacja foto­gra­ficz­na pozwa­la twier­dzić, że od zachod­niej stro­ny, do pomiesz­czeń wewnątrz budyn­ku pro­wa­dzi­ły dwa wej­ścia. Drzwi po lewej stro­nie znaj­do­wa­ły się na pozio­mie grun­tu. Okna doświe­tla­ły pomiesz­cze­nia na par­te­rze. Usytuowanie okien pozwa­la zakła­dać, że powy­żej par­te­ru znaj­do­wa­ły się pomiesz­cze­nia użyt­ko­we. Do niech pro­wa­dzi­ły dru­gie drzwi wej­ścio­we, któ­re usy­tu­owa­ne były na wyso­ko­ści ok. 2,5 – 3 m od pod­ło­ża. Pod scho­da­mi zewnętrz­ny­mi tak­że było pomiesz­cze­nie użyt­ko­we, co wyni­ka z otwo­ru okien­ne­go znaj­du­ją­ce­go się na frag­men­cie ścia­ny.

 

Rok 1934. Półkolonia w budyn­ku dębic­kie­go Sokoła. Fot. dzię­ki uprzej­mo­ści Zb. Szurka.

Mieczysław Bochniewicz zdraj­cą?

Tak wyni­ka z usta­leń W. Strumskiego. Autor niniej­sze­go tek­stu do usta­leń W. Strumskiego ma kry­tycz­ny sto­su­nek, dla­te­go też arty­kuł przy­to­czo­ny zosta­nie w dosłow­nym brzmie­niu. Za taką koniecz­no­ścią prze­ma­wia nazbyt ubar­wio­ny opis zda­rzeń. Po dru­gie, arty­kuł jest czę­ścią mate­ria­łu zgro­ma­dzo­ne­go w ramach śledz­twa, ukie­run­ko­wa­ne­go na oso­bę Mieczysława Bochniewicza[10]. We wcze­śniej­szych śledz­twach czyn­no­ści na jego oso­bę nie były ukie­run­ko­wa­ne.

Zawiadomienie o zbrod­ni, jakiej miał się dopu­ścić M. Bochniewicz zło­żył Związek Bojowników o Wolność i Demokrację, Zarząd Wojewódzki w Tarnowie w maju 1985 r. Z boga­te­go zbio­ru doku­men­tów oraz infor­ma­cji, któ­re uda­ło się zgro­ma­dzić auto­ro­wi, wyko­rzy­sta­na zosta­nie treść wspo­mnia­ne­go arty­ku­łu.

 

Teczka z doku­men­ta­mi oraz infor­ma­cja­mi na temat hitle­row­skiej zbrod­ni w 1943 roku na rodzi­nie Wójcików oraz uczniach szko­ły mecha­nicz­nej. Fot. Archiwum DZH

„Wiadomość o znacz­nej ilo­ści nie­strze­żo­nej bro­ni w Soldatenheimie dotar­ła do mło­dzie­ży gru­py bojo­wej za pośred­nic­twem [BOCHNIEWICZA][11]. Chłopcy posta­no­wi­li ją zdo­być za wszel­ką cenę. Dla mło­dzie­ży dora­sta­ją­cej w cza­sie woj­ny i oku­pa­cji broń była cen­niej­sza od zło­ta, droż­sza nie­mal od życia. Bez niej czu­li się niczym, z nią dopie­ro żoł­nie­rza­mi Polski Walczącej.

Teren był im dosko­na­le zna­ny. Rozkład budyn­ku nie miał tajem­nic. [Rozkład budyn­ku daw­ne­go Sokoła nie miał tajem­nic. Tego wie­czo­ru …] Oprócz sali żoł­nier­skiej wyda­wał się cał­ko­wi­cie opusz­czo­ny i głu­chy. Podchodzili od tyłu, skra­da­jąc się kocim kro­kiem. Kiedy doszli pod wska­za­ne przez prze­wod­ni­ka okno, rozej­rze­li się na wszyst­kie stro­ny. Nie zauwa­ży­li nic podej­rza­ne­go. Mieli już doko­nać prób otwar­cia okna [Mieli już pró­bo­wać zakraść się do wnę­trza …], gdy ich uszu doszedł cięż­ki, zna­ny w całej oku­po­wa­nej Europie, stu­kot żoł­nier­skich butów. Ulicą prze­cho­dził patrol.

Chłopcy przy­lgnę­li do ścia­ny, sły­sząc łomot wła­snych serc… a nuż skie­ru­ją się w ich stro­nę? Na szczę­ście oba­wy były próż­ne. Niemcy prze­szli i poszli. Wszystko dobrze! Trzeba się brać do robo­ty. Ciurkot i Tarnawski pod­sa­dzi­li (?-JS) [Perełkę] i ten dosłow­nie w mgnie­niu oka upo­rał się z wej­ściem [upo­rał się z oknem]. Wchodzą jeden po ple­cach dru­gie­go. Po małej chwi­li wszy­scy są w środ­ku. Ubezpieczenia nie wysta­wi­li, bo mogło­by zwró­cić uwa­gę jakie­goś przy­god­ne­go Niemca [przy­god­ne­go szwa­ba]. Ostatecznie była godzi­na poli­cyj­na i każ­dy Polak znaj­du­ją­cy się na uli­cy o tej porze był uwa­ża­ny [przez oku­pan­ta] za poten­cjal­ne­go prze­stęp­cę.

 

Zachodnia część budyn­ku „Sokół”. Ze zbio­rów Muzeum Regionalnego w Dębicy.

B. (Bochniewicz — JS) [Perełka] przy­mknął okno, a potem naka­zu­jąc kole­gom [naka­zaw­szy przy­ja­cio­łom] bez­względ­ną ciszę, pod­szedł do dużej sza­fy i zaczął przy niej maj­stro­wać. W ciszy noc­nej roz­legł się przy­ci­szo­ny zgrzyt i skrzy­pie­nie, i wresz­cie sezam się otwo­rzył. Chciwe ręce po omac­ku doty­ka­ją bez­cen­nych skar­bów. Karabiny! Chłopców ogar­nia radość. Gdyby nie koniecz­ność zacho­wa­nia ostroż­no­ści może krzy­cze­li­by z rado­ści. Prędko wyj­mu­ją broń [ze skryt­ki], roz­dzie­la­ją mię­dzy sie­bie i już gotu­ją szy­ku­ją się do wyj­ścia, gdy nagle otwie­ra­ją się gwał­tow­nie drzwi, pokój zale­wa fala świa­tła, a przed oczy­ma zasko­czo­nych chłop­ców [zasko­czo­nych bojów­ka­rzy] poja­wia­ją się zie­lo­ne mun­du­ry i wyce­lo­wa­ne w nich pisto­le­ty maszy­no­we.

– Hände hoch! – krzy­czy sto­ją­cy na cze­le SS-manów ofi­cer [- krzy­czy dowód­ca wro­gie­go oddzia­łu]. [W tej sytu­acji..] Wszelka myśl o opo­rze jest zwy­kłym sza­leń­stwem lub samo­bój­stwem, a jed­nak Tarnawski i Ciurkot kie­ru­ją lufy zdo­bycz­nych kara­bi­nów prze­ciw Niemcom, chcąc zgi­nąć z bro­nią w ręku. Odruch ten wywo­łu­ję u SS-manów gło­śny śmiech, a chłop­cy dopie­ro teraz orien­tu­ją się, że kara­bi­ny nie mają zam­ków, że są tyl­ko żela­znym nie­uży­tecz­nym zło­mem. Rzucają ją z pogar­dą na pod­ło­gę. [, SS-mani rzu­ca­ją się na prze­ciw­ni­ków, okła­da­jąc ich kol­ba­mi, pię­ścia­mi, kopią cięż­ki­mi bucio­ra­mi.] Teraz Niemcy dopa­da­ją chłop­ców, okła­da­ją ich pię­ścia­mi, kop­nia­ka­mi i kol­ba­mi, wymy­śla­jąc od pol­skich ban­dy­tów. Zbitym i okrwa­wio­nym nakła­da­ją kaj­dan­ki, paku­ją do pod­sta­wio­ne­go samo­cho­du [pod­sta­wio­ne­go wozu] i wio­zą na gesta­po.

W cza­sie krót­ko trwa­ją­cej dro­gi i potem w celi zasta­na­wia­li się, co było przy­czy­ną ich wpad­ki? Domyślali się teraz, że wszyst­ko było ukar­to­wa­ne z góry. W budyn­ku prze­by­wa­li kil­ka minut zale­d­wie, a zatem nie­moż­li­we było tak szyb­kie ścią­gnię­cie SS-manów. W dodat­ku broń bez zam­ków, jak­by celo­wo przy­go­to­wa­na. Więc kto? O mają­cej nastą­pić akcji wie­dzie­li tyl­ko uczest­ni­cy. Gdyby się ktoś z nich wyga­dał, gesta­po mogło­by ich schwy­tać wcze­śniej. Niemcy [nie potrze­bo­wa­li cze­kać na akcję …] musie­li cze­kać na akcję, do któ­rej mogło nie dojść. Jeden z nich był więc zdraj­cą, ale któ­ry?

 

Budynek Sokoła od stro­ny zachod­niej w latach czter­dzie­stych XX w. Zdj. z dok. WUOZ

Było ich sze­ściu: Tadeusz Tarnawski, Adam Ciurkot, Mieczysław Rudziński, Teofil Szewczyk, Zbigniew Bartkowicz i B [Mieczysław Bochniewicz]. Aresztowanych jed­nak zosta­ło tyl­ko pię­ciu. [Brakuje Bochniewicza] Brak wśród nich B. Co się z nim sta­ło? Kiedy znik­nął? Może pró­bo­wał uciecz­ki i zgi­nął? Niemożliwe, nikt nie sły­szał strza­łu [strza­łów]. Do potłu­czo­nych, mżą­cych tępym bólem głów prze­ni­ka­ła [powo­li] strasz­li­wa, nie­po­ję­ta w swej szpe­to­cie [brzy­do­cie] praw­da: Bochniewicz jest zdraj­cą, pro­wo­ka­to­rem, słu­gu­sem gesta­po. Bronili się przed tym odkry­ciem. Przecież to nie­moż­li­we. [Przecież to nie może być] Był ich kole­gą z ławy szkol­nej, towa­rzy­szem zabaw i gier. Był w koń­cu Polakiem… [Harcerzem]

Rychło się jed­nak oka­za­ło, że nie ma miej­sca na wąt­pli­wo­ści. Jeszcze tej nocy [„Perełka] uka­zał swo­ją praw­dzi­wą twarz. Obrażające obli­cze kon­fi­den­ta nie­miec­kie­go. Ubrany w mun­dur Hilterjugend, bie­rze udział w prze­słu­cha­niach, wymy­śla swo­im kole­gom po nie­miec­ku, a ści­ślej łama­ną niem­czy­zną, gło­si na ich uży­tek chwa­łę Trzeciej Rzeszy i jej füh­re­ra. Nie poprze­sta­je na tym, sypie pozo­sta­łych zna­nych mu kole­gów z orga­ni­za­cji, [któ­rych gesta­po natych­miast paku­je do wię­zie­nia. I pod­da­je wymyśl­nym tor­tu­rom.] któ­rych gesta­po aresz­tu­je jesz­cze tej nocy i pod­da­je wymyśl­nym tor­tu­rom. Denuncjuje [tak­że] rodzi­nę Wójcików w Małej. Wyżywa się na zdra­dzie i zaprzań­stwie. Nie odwra­ca twa­rzy, gdy opraw­cy z gesta­po masa­kru­ję jego byłych przyjaciół,[Nie odwra­ca gło­wy, gdy opraw­cy spod zna­ku tru­piej głów­ki masa­kru­ją jego byłych towa­rzy­szy…] gdy Szewczykowi kop­nię­ciem buta gru­cho­cą kost­kę w nodze, a Tarnowskiego, Bartkowicza [, Ciurkota] i innych biją do utra­ty przy­tom­no­ści. Nie rusza go sumie­nie na widok nie­ludz­ko kato­wa­nych [ska­to­wa­nych] dziew­cząt i nie­let­nie­go Stasia Wójcika.

Do jakich gra­nic upodle­nia może dojść czło­wiek [?], [Jakimi..] jaki­mi kate­go­ria­mi rozu­mo­wa­nia może się posłu­gi­wać, by wyzbyć się uczuć ludz­kich? Czy jest to wynik jadu hitlerowskiego,[sączonego przez lata w duszę] głu­po­ty, zbo­cze­nia? Gehenna ofiar zdraj­cy dobie­gła szyb­ko kre­su. Gestapo [prze­ko­na­ne] prze­ko­na­ło się, że nic z nich nie wyci­śnie, wyda­je [na więź­niów wyrok śmier­ci] więc na nich wyrok śmier­ci. B [Bochniewicz] ma oka­zję po raz ostat­ni pastwić się nad swo­imi kole­ga­mi. Ostatni raz przed ich śmier­cią, któ­rej był przy­czy­ną i spraw­cą. Zawiódł się jed­nak zdraj­ca sro­mot­nie, jeże­li liczył, że byli przy­ja­cie­le będą go może pro­sić o daro­wa­nie życia, o wsta­wie­nie się do jego moco­daw­ców? Że ucie­szy wzrok ich łza­mi a uszy szlo­cha­niem.

Nikt go o nic nie pro­sił. Nikt nie pła­kał. Naoczny świa­dek ostat­nich chwil boha­ter­skiej rodzi­ny Wójcików i wspa­nia­łych chłop­ców, uczniów dębic­kie­go gim­na­zjum, któ­ry na godzi­nę przed ich egze­ku­cją został dopro­wa­dzo­ny na gesta­po na prze­słu­cha­nie opo­wia­da, że sły­szał jak Bochniewicz zwra­cał się do więź­niów, ocze­ku­ją­cych na wywie­zie­nie do miej­sca kaź­ni, wyzy­wa­jąc ich od wro­gów Niemiec i pol­skich ban­dy­tów, na co odpo­wia­da­ło mu tyl­ko pogar­dli­we mil­cze­nie. Traktowano go jak rzecz, przed­miot czy wręcz eks­kre­ment. Jedynie Szewczyk nie wytrzy­mał i plu­nął mu w twarz.

Skazanych na śmierć wie­zio­no pod wie­czór uli­ca­mi Dębicy, co budzi­ło powszech­ny żal i powięk­sza­ło nie­na­wiść do oku­pan­tów. Chłopcy mogli ostat­ni raz spoj­rzeć na swo­je mia­sto, poże­gnać się z nim. Na żydow­skim cmen­ta­rzu cze­kał na nich wyko­pa­ny wspól­ny grób. Więźniów sku­tych para­mi hitle­row­scy sie­pa­cze usta­wi­li sze­re­giem.

 

Teren cmen­ta­rza żydow­skie­go w Dębicy w roku 1986. Miejsce egze­ku­cji wie­lu Polek i Polaków. Źródło: IPN Rz 602/1338

Stanęli obok sie­bie. Ręka w rękę Józef Wójcik z żoną Heleną i ich dwaj syno­wie: Julian i mło­dziut­ki Stanisław oraz naj­star­sza cór­ka Wójcików Wiktoria, z Bronisława Michalik. Dalej sta­li Tadeusz Tarnowski [Tarnawski], Mieczysław Michalik, Bronisław Longosz, Lucjan Piotrowski, Antoni Pocica, Adam Ciurkot, Mieczysław Rudziński, Teofil Szewczyk. Ostatnią parę sta­no­wi­li Bronisława Wójcik i Zbigniew Bartkowicz. Wszyscy chłop­cy byli w wie­ku od szes­na­stu do dzie­więt­na­stu lat. Podobnie dziew­czę­ta, z wyjąt­kiem naj­star­szej Wiktorii. Najmłodszy Staś Wójcik miał dopie­ro czter­na­ście lat, a więc nie­le­d­wie dzie­ci, ale mło­dy wiek nie był dla nich oko­licz­no­ścią łago­dzą­cą. Nie ochro­nił ich przed tor­tu­ra­mi, ani przed wyro­kiem śmier­ci.

Niemcy dobrze wie­dzie­li, że były to wpraw­dzie dzie­ci, ale już jak żoł­nie­rze Ruchu Oporu. Dzieci, ale zara­zem boha­te­ro­wie nie drżą­cy przed śmier­cią. Nad wła­snym gro­bem nikt z nich nie pro­sił o litość. Wszyscy bez wzglę­du na wiek i płeć oka­zu­ją nie­po­spo­li­ty hart ducha. Nawet dziew­czę­ta nie pła­czą. Jedynie na zmarsz­czo­nej twa­rzy mat­ki Wójcików pły­ną cięż­kie bole­sne łzy. Płacze nie nad sobą, lecz nad dzieć­mi, [któ­rych czwo­ro zabie­ra ze sobą w ostat­nią dro­gę. Stają w samej bie­liź­nie, boso, dygo­cąc z zim­na w ocze­ki­wa­niu na strza­ły odda­ne z tyłu.] któ­rych czwo­ro zabie­ra w samej bie­liź­nie i boso, dygo­cąc z zim­na, w ocze­ki­wa­niu na strzał odda­ny z tyłu. Żandarmi popy­cha­ją ich lufa­mi pisto­le­tów na sam brzeg dołu, żeby ofia­ry śmier­tel­nie ranio­ne same do nie­go wpa­da­ły. Przygotowania do egze­ku­cji prze­dłu­ża­ją się. Prawdopodobnie kaci lubu­ją się w męce ska­za­nych. Pala papie­ro­sy, roz­ma­wia­ją gło­śno, w pew­nej chwi­li wybu­cha­ją śmie­chem. Skazani szep­cą ostat­nie modli­twy i w myślach żegna­ją się z bli­ski­mi.

Wreszcie pada pierw­szy strzał i pierw­sze cia­ło wali się do [grobu]mogiły. Katowską robo­tę wyko­nu­ją żan­dar­mi, przede wszyst­kim Urban, naj­gor­szy zbir i opraw­ca jakie­go kie­dy­kol­wiek nosi­ła dębic­ka zie­mia. Huczą dal­sze strza­ły. Ginie dębic­ka mło­dzież, giną człon­ko­wie boha­ter­skiej rodzi­ny Wójcików. Ktoś tyl­ko zra­nio­ny krzy­czy przej­mu­ją­co i dopie­ro następ­na kula uci­sza go na zawsze. Kolej przy­cho­dzi na Bartkowicza i towa­rzy­szą­cą mu Bronię Wójcikównę. Jeszcze tyl­ko sekun­dy dzie­li­ły ich od śmier­ci, gdy przed chłop­cem otwo­rzy­ła się szan­sa [na życie i prze­ży­cie] życia i prze­ży­cia. Dzielna dziew­czy­na, mając bar­dzo małą i [szczu­płą dłoń] wąską dłoń, potra­fi­ła bez zwró­ce­nia uwa­gi [hitle­row­ców] Niemców zsu­nąć rękę z kaj­dan­ki, któ­ry­mi była sku­ta z Bartkowiczem i na uła­mek sekun­dy przed wła­sną śmier­cią zdo­ła­ła jesz­cze krzyk­nąć – ucie­kaj!

 

Dębica (2025). Część cmen­ta­rza żydow­skie­go po lewej stro­nie od bra­my wej­ścio­wej. Fot. auto­ra

Ten krzyk i nastę­pu­ją­cy po nim huk strza­łu, dotar­ły do umy­słu chłop­ca rów­no­cze­śnie ze świa­do­mo­ścią, że ma wol­ne ręce, że za moment[otrzyma śmier­tel­ną kulę] pad­nie strzał skie­ro­wa­ny do nie­go, że jego towa­rzysz­ka przed śmier­cią naka­za­ła mu ucie­kać, a zatem on powi­nien speł­nić jej ostat­nią wolę, a przy­naj­mniej doko­nać pró­by uciecz­ki. Wszystkie te myśli prze­le­cia­ły mu wichrem przez gło­wę, a nim zmie­ni­ły się w kon­kret­ny zamiar, on już dzia­ła­jąc w instynk­tow­nym pory­wie odwró­cił się bły­ska­wicz­nie, ude­rzył gło­wą w brzuch żan­dar­ma, posa­dził do potęż­nym susem i wpadł pomię­dzy nagrob­ki, któ­re wraz z nad­cho­dzą­cym zmierz­chem i zamie­sza­niem wśród Niemców, sta­ły się jego sprzy­mie­rzeń­cem.

Przebiegł dobrych kil­ka­na­ście kro­ków nim padł pierw­szy strzał [za nim], a kil­ka­dzie­siąt zanim posy­pa­ły się serie z pisto­le­tów maszy­no­wych. Kule świ­sta­ły mu koło uszu, z prze­raź­li­wym gwiz­dem ryko­sze­to­wa­ły od kamie­ni ale nie tra­fi­ła go żad­na. Jeszcze kil­ka chwil i Niemcy zaprze­sta­li jało­wej strze­la­ni­ny, ale on nie prze­stał sza­lo­ne­go bie­gu. Na moment wpadł na uli­cę. Ktoś go zoba­czył, krzyk­nął jak na widok upio­ra. Skręcił więc w [pole] bok, pędził dalej, nie czu­jąc że kale­czy i zmar­z­nię­ty śnieg bose sto­py. Zwolnił, gdy mu zupeł­nie tchu w pier­siach bra­kło. Późnym wie­czo­rem, zmar­z­nię­ty na kość dotarł do zna­jo­mych [za mia­stem], któ­rzy go przy­ję­li życz­li­wie i choć zda­wa­li sobie spra­wę z nie­bez­pie­czeń­stwa, na jakie się nara­ża­li udzie­la­jąc zbie­go­wi pomo­cy, zatrosz­czy­li się o nie­go, jak o rodzo­ne­go syna, a potem pie­lę­gno­wa­li w cho­ro­bie, na któ­rą zapadł wsku­tek pobi­cia i prze­mar­z­nię­cia. Bartkowicz prze­żył woj­ną, ale nie przy­szedł cał­ko­wi­cie do sie­bie i zmarł wkrót­ce po powro­cie do domu.

 

Dębica (2025). Cmentarz komu­nal­ny (daw­niej para­fial­ny). Zbiorowa mogi­ła ofiar nie­miec­kie­go ter­ro­ru z okre­su oku­pa­cji oraz pomnik. Fot. auto­ra

Pamięć o dziel­nych chłop­cach, uczniach [dębic­kich żyje w naszym mie­ście, a obok ….] dębic­kie­go liceum żyje w Dębicy, a obok zbio­ro­wej mogi­ły, gdzie spo­czy­wa­ją wraz z Rodziną Wójcików i [inni boha­tro­wie któ­rzy …] inny­mi boha­te­ra­mi, któ­rzy rów­nież odda­li życie za Ojczyznę, wznie­sio­ny został obe­lisk z nazwi­ska­mi pole­głych. Ku ich czci!”

Czas na wąt­pli­wo­ści

W opar­ciu o przy­to­czo­ny tekst poja­wić się ich mogło dużo. Zasadnicza wąt­pli­wość zawie­ra się w pyta­niu: Na ile prze­bieg zda­rzeń i prze­żyć ich uczest­ni­ków, opi­sa­nych przez W. Strumskigo odpo­wia­da praw­dzie? Inaczej mówiąc co jest praw­dą, a co lite­rac­ką fik­cją? Na te pyta­nia nie jeste­śmy jesz­cze w sta­nie odpo­wie­dzieć. Należy uzbro­ić się wobec tego w cier­pli­wość. W krę­gu zain­te­re­so­wa­nia pol­skich orga­nów ści­ga­nia były inne wyda­rze­nia, nie tyl­ko te z Małej w nocy 2/3 kwiet­nia oraz 11 kwiet­nia 1943 r. któ­re pozna­li­śmy z opi­su W. Strumskiego. Relacje świad­ków pozna­my nie­ba­wem.

[1] J. Swół, K. Zalewska, Powrót do zbrod­ni (I), Rocznik Muzeum Regionalnego 2021, Wyd. Muzeum Regionalne w Dębicy 2022, s. 45–80.

[2][2] A. Stańko, Gdzie Karpat pro­gi; Armia Krajowa w powie­cie dębic­kim, Inst. Wyd. Pax, Warszawa 1984, s. 80 pisze, że Mieczysław Bochniewicz namó­wił kole­gów z ławy szkol­nej Zbigniewa Bartkowicza i Adama Ciurkota do kra­dzie­ży bro­ni z budyn­ku Sokoła. Chłopcy zabra­li broń i dostar­czy­li do Wójcików w Małej.

[3] W. Strumski w 1985 roku arty­kuł pt. „Zdrada” opu­bli­ko­wał w gaze­cie „Echo Załogi” nr 2(398), 11–29.01.1985 r. W roku 1990 arty­kuł ten nie­znacz­nie zmie­nio­ny uka­zał się w książ­ce W. Strumskiego pt. „Wojenne losy uczniów”, Wyd.: Dębickie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, „Oficyna Tarnowska” Woj. Ośr. Kultury w Tarnowie, Tarnów-Dębica 1990, s.41–43.

[4] P. Boś, Kronika Technikum Mechanicznego i Zasadniczej Szkoły zawo­do­wej w Dębicy (Rękopis). Dokument w posta­ci elek­tro­nicz­nej udo­stęp­nio­ny auto­ro­wi przez dyrek­cję Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 im. Jana Pawła II.

[5] Także, s. 49.

[6] R. Pajura, Zagłada i wal­ka. Druga woj­na świa­to­wa w Dębicy i powie­cie dębic­kim, Ag. Wyd. Agard, Dębica 2022, s.336–341.

[7] Tamże, s. 339.

[8] J. Swół, Sokolim szla­kiem, nakł. aut., Dębica 2022, s.92–107, 194. Zabytkowy budy­nek oraz park znaj­du­ją się przy ul. Bojanowskiego.

[9] Mapa kata­stral­na z zaso­bu geo­de­zyj­ne­go i kar­to­gra­ficz­ne­go Starostwo Powiatowego w Dębicy (GK.I.6642.1 174/2021) oraz Szkic polo­wy nr 18 Miasto Dębica (GK.I.6642.1 2358/2019).

[10] W 1986 roku pro­wa­dzo­ne­go przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie, sygn. akt Kpp 5/86.

[11] Tekst uję­ty w nawia­sach kwa­dra­to­wych poja­wia się w książ­ce Władysława Strumskiego pt. „Wojenne losy uczniów”, Wyd.: Dębickie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, „Oficyna Tarnowska” Woj. Ośr. Kultury w Tarnowie, Tarnów-Dębica,1990, s.41–43, jako zmia­na lub uzu­peł­nie­nie tek­stu opu­bli­ko­wa­ne­go w roku 1985.